materialy/inne/581.jpg

kliknij miniaturkę by pobrać plik


Sala Senatorska na Wawelu Kraków

premiera 12 marca 1968

reżyseria i układ tekstu - Zygmunt Hübner

przekład – Joanna Guze

obsada:

Clemence - Zygmunt Hübner


CAMUS I HUEBNER (Stefan Polanica)

PRZYPOMNIJMY: zmarły tragicznie przed ośmiu laty wybitny twórca francuski, Albert Camus - prozaik, dramatopisarz, filozof, eseista, aktor, reżyser, a nade wszystko w całej swej twórczości wielki moralista francuskiego egzystencjalizmu, autor wielu (znanych również i w Polsce) powieści (“Upadek”, “Obcy”, “Dżuma” i in.) i sztuk teatralnych (m.in. “Stan oblężenia” - adaptacja “Dżumy”, “Caligula”, “Sprawiedliwi”, “Bunt w Asturii”, “Nieporozumienie”), esejów (tom esejów “Mit Syzyfa” i głośny esej “Człowiek zbuntowany”), adaptacji teatralnych (“Biesy” Dostojewskiego, “Requiem dla zakonnicy” Faulknera).
Przypomnijmy: aktor teatralny i filmowy Zygmunt Huebner (m.in. główna rola w “Westerplatte”), znany reżyser, kierownik artystyczny i dyrektor teatru (w Gdańsku, od kilku lat Starego Teatru w Krakowie).
Nie przypadkiem Zygmunt Huebner, który rzadko raczej wypowiada się jako aktor, sięgnął właśnie po Camusa, po jego głośną powieść czy raczej rozbudowany, nieznacznie tylko zbeletryzowany esej filozoficzny i moralny. Dotychczasowe manifestacje ideowo-artystyczne Huebnera - i jako kierownika artystycznego teatru i jako reżysera - wskazują na pewne pokrewieństwo z autorem “Caliguli”. Ta ideowo-artystyczna bliskość wpłynęła również dodatnio zarówno na trafność dokonania wyboru fragmentów “Upadku” jak i na precyzję aktorskiego przekazu filozoficznych i moralnych treści dzieła.
Całość zamknął Huebner w godzinny recital aktorski. Percepcja tego recitalu, dającego wiele satysfakcji intelektualnej a jednocześnie pobudzającego do wielu kontrowersyjnych własnych przemyśleń, nie była łatwa, recital zmuszał bowiem do nieustannej koncentracji intelektualnej, co po pół godzinie spowodowało pewien spadek napięcia. Pamiętał o tym Huebner, dobierając w dalszych partiach teksty bardziej agresywne intelektualnie, odświeżające ironią, paradoksem, zaskakującą pointe'ą. Nośność i sugestywność nadała też temu godzinnemu esejowi filozoficzno-moralnemu formę pozorowanego dialogu bohatera “Upadku”, dla przekazu którego Huebner znalazł najbardziej właściwe i trafne środki aktorskiego wyrazu. To był właśnie - w artystycznej kondensacji - ten teatr intelektualny, który próbuje robić u nas od wielu lat, z różnymi wynikami, Zygmunt Huebner. Teatr który nie zawsze można akceptować w płaszczyźnie filozoficznej, ideowej czy społecznej, z którym trzeba dyskutować, ale właśnie teatr fermentu i niepokoju, teatr szukający i pytający.
Stefan Polanica
„Słowo Powszechne” nr 138, 10 czerwca 1968

NA WAWELU: ŻMUDZIŃSKI – HÜBNER (Jerzy Parzyński)

Pianista – i artysta dramatyczny spotkali się wczoraj z publicznością w Senatorskiej Sali na Wawelu. – Tadeusz Żmudziński, siadłszy za klawiaturą „Steinwaya”, zagrał trzy intermezza Brahmsa, następnie „Rapsodię g-moll” tegoż kompozytora, a potem już tylko muzykę Szymanowskiego: „Wariacje b-moll”, „Szecherezadę”, „Serenadę Don Juana”, „Preludium…” Bardzo pięknie gra Żmudziński muzykę liryczną i nastrojową – dlatego najbardziej podobały mi się wczoraj w jego wykonaniu brahmsowskie intermezza, nieco mniej – wirtuozowskie wariacje Szymanowskiego. Ale to już raczej sprawa gustu, nie oceny.
Wspaniały natomiast recital żywego słowa, z niezwykle bogatą gamą wrażeń, emocji, refleksji dał wczoraj Zygmunt Hübner. W jego wykonaniu słuchaliśmy „Upadku” Alberta Camusa (przekład Joanna Guze, układ tekstu Z. Hübnera). Była to prawdziwie mistrzowska interpretacja tekstu, nadzwyczaj inteligentne, a zarazem proste, naturalne i bezpośrednie przekazywanie słuchaczowi głębi filozoficznej myśli, zawartej w tym utworze.
Mimo, iż wczoraj „Wieczór Wawelski” przeciągnął się do późnych godzin, publicznośc długo nie chciała opuścić Sali, niekończącymi się oklaskami dziękując artyście za naprawdę niezapomniane wrażenia.
Jerzy Parzyński
„Echo Krakowa”, 13 marca 1968

POPIS WIRTUOZÓW (Jędrz.)

Trudno rzeczywiście o pełną ocenę wczorajszego Wieczoru Wawelskiego. Była to chyba najlepsza impreza na zamku w bieżącym sezonie. Doskonała, precyzyjna gra Tadeusza Żmudzińskiego szła w zawody z rzetelną pracą i niezwykłym polotem aktorskim Zygmunta Hübnera, który prezentuje wprost niespotykaną łatwość w kreowaniu sytuacji scenicznej, przy zachowaniu wszystkich wartości treściowych „Upadku” Camusa.
Żmudziński potwierdził jeszcze raz, że należy do czołówki naszych pianistów. Jego „Intermezzo Es-Dur” Brahmsa urzekało zarówno dokładnością wykonania, jak i romantyczną atmosferą. Podobnie działo się i w „Intermezzo b-moll”, „Intermezzo cis-moll”. Również Szymanowski w „Wariacjach b-moll” i w granym na bis jednym z preludiów był bardzo wyrazisty, brzmiał urzekająco i czasem aż… romantycznie.
Hübner przedstawił tekst Camusa we własnym układzie i – trzeba to z naciskiem podkreślić – dał nam przykład, jak i co należy przedstawiać w tak wspaniałym wnętrzu, jakim jest Sala Senatorska. Żadnego popisywania się, ani cienia „robionej” wirtuozerii – a jednak czuliśmy całą tragedie upadku człowieka, który cierpi w samotności. Tak dużo da się napisać o tym występie artysty dramatycznego, iż poza przymiotnikiem znakomity nie widzimy żadnych innych określeń. I to był dopiero Teatr Jednego Aktora!
Jędrz.
?, 1 stycznia 1968

SĄD OSTATECZNY (Józef Waczków)

Spektakle jednego aktora, jedna z ciekawszych form teatru telewizyjnego, zostały przeniesione do programu II. Jakby na dowód, że w ten sposób ich ranga została zwiększona, jako pierwszą pozycję w tym sezonie pokazano ,,Upadek" Alberta Camusa opatrując ten program komentarzem krytyka literackiego, Michała Sprusińskiego, i twórców spektaklu, reżysera Janusza Majewskiego oraz wykonawcy dwu wcieleń głównej postaci, Zygmunta Hübnera.
Muszę od razu się przyznać, że ten końcowy komentarz był dla mnie w całym tym przedsięwzięciu najbardziej interesujący. Ujawnił on głęboki stosunek do dzieła Camusa wszystkich trzech rozmówców, pozwolił poznać intencje realizatorów spektaklu i, pośrednio, zrozumieć dlaczego ich zamierzenie nie powiodło się w sposób dość przykry dla każdego, kto ma wysokie mniemanie o walorach artystycznych adaptowanego tekstu.
Oczywiście, można nazwać "Upadek" esejem ujętym w formę monologu. Tak go bowiem określił Janusz Majewski. Nie bardzo jednak pojmuję, dlaczego ma stąd wypływać wniosek, że monolog ten winien być w realizacji teatralnej sprowadzony do maksymalnie czystego ciągu logicznego idei. Nie chodzi mi zresztą o spór teoretyczny, ale o praktyczny rezultat takiego założenia, który przyniósł niestety fiasko. Monolog tak wyreżyserowany odbierało się jako bezbarwną gadaninę, której nie sposób było słuchać przez kilkadziesiąt minut. Nawet przerywniki wizualno-muzyczne nie mogły wyrwać odbiorcy ze znużenia. Właściwie dopiero końcowy pomysł z wprowadzeniem sobowtóra Clamance'a dawał smak zmarnowanych - w imię pryncypiów - możliwości utelewizyjniania "Upadku".
Nie miejsce tu, by szczegółowo zastanawiać się nad sensem filozoficznym tego utworu, zależało jednak Camusowi przede wszystkim na nakłonieniu czytelnika do zastanowienia się nad samym sobą, nad tym, że nikt z nas nie jest bez winy i nie ma prawa sądzić innych, jeśli najpierw nie przeprowadził "sądu ostatecznego", swego własnego sumienia. Stąd porte-parole autora w tej powieści-monologu nazywa się Clamance (od vox clamans); on, sędzia-pokutnik, chce i nas, swoich słuchaczy, nakłonić do przyznania się do winy. Używa wszelkich sposobów, by poruszyć ludzką świadomość zaskorupiałą w przyzwyczajeniach, konwenansach, fałszywych normach etycznych.
Spektakl trzeba niestety zaliczyć do nieudanych. Nie tylko nie poruszał ludzkich sumień, ale nie budził nawet zwykłego zainteresowania. Przesadna asceza środków aktorskich, monotonia inscenizacji odstręczały od odbioru nawet miłośników prozy Camusa. Cóż, szkoda.

PORCJA CAMUSA (JASZCZ)

Na scenie STS Zygmunt Hübner, któremu dyrektorowanie w Krakowie nie przeszkadza, jak widać, w czynnym uprawianiu aktorstwa i nawet występowaniu gościnnie. Hübner dla swego recitalu wybrał "Upadek" Alberta Camusa, ów sławny szkic powieściowy z 1956 roku, bezpośrednio wyprzedzający przyznanie Camusowi Nagrody Nobla.
Moralistyka i dramatyzm w nieteatralnych utworach autora "Dżumy" i "Caliguli" pociągają wielu. Co dopiero obejrzałem film Visconti'ego, w którym starał się on przenieść na ekran "Obcego" Camusa. Pomimo doświadczenia reżysera i kreacji Mastroianniego w roli tytułowej eksperyment się nie powiódł, filozofia Camusa nie mieści się w konwencji teatru czy filmu, o ile sam autor nie transponował jej na dramat. Hübner, monologując jako Clemence odgrywa spotkanie z nieistniejącym rozmówcą, przechodzi z baru na ulicę, siada na ławce w parku i mówi, wciąż sam mówi, spowiadając Clemence'a z jego nieludzkiego egotyzmu, jak Mastroianni ilustrował egzystencjalną obojętność Mersaulta. Tekst Camusa nabrał już dzisiaj klasycznego brzmienia. Hübner przez więcej niż godzinę utrzymuje słuchaczy w napięciu, miałkość Clemence'a odsłania w kategoriach bardzo ludzkich. Jest to piękny dar aktora dla słuchaczy i miłośników prozy Camusa, choć oczywiście nie jest to teatr, a co najwyżej estrada recytatorska.

W PIERWSZEJ OSOBIE (Karolina Beylin)

Albert Camus "Upadek". Występy gościnne Zygmunta Hübnera.
Wielki pisarz francuski, laureat Nagrody Nobla Albert Camus, który przed ośmioma laty zginął w wypadku samochodowym w pełni swych sił twórczych, jest jednym z tych autorów, których utwory powieściowe wyjątkowo nadają się do adaptacji dramatycznej. Nie darmo był przecież i wspaniałym autorem sztuk teatralnych. Jego powieści są właściwie opowiadaniami, wygłaszanymi nierzadko w pierwszej osobie przez figury tam występujące. Jeden z krytyków francuskich Joseph Maiault w ten sposób uchwycił kiedyś istotę talentu Camusa i miejsce jego wśród pisarzy: "Kafka prorokuje, Malraux przepowiada - Camus relacjonuje. Sartre dowodzi - Camus opowiada".
To opowiadanie właśnie jest znakomitym materiałem do dramatyzacji. Mimo niewątpliwych wartości filozoficznych jego relacji z życia. Camus nie ma pretensji do tego, by go nazywano filozofem. Jego ,,Upadek"', opowiadanie o życiu zwykłego człowieka, zabarwione jest sceptycyzmem, ale i satyrą i emocjonalnością. która graniczy chwilami z poezją. Emocjonalność ta płynie w dużej mierze z tego że powieść ,, Upadek" pisana, jest w pierwszej osobie. Bohater opowiada więc, zarówno w powieści, jak w jej adaptacji dramatycznej, o sobie. Potrafi obiektywnie nie szczędząc własnej osoby, nie kryjąc swych słabostek opowiadać niewidzialnemu na scenie rozmówcy zdarzenia ze swego życia. Nie waha się w tej autocharakterystyce odsłaniać nawet swych własnych śmiesznostek ("numery", jakimi zdobywa kobiety, pokazowa szlachetność itp.). Jest w stosunku do siebie obiektywny i sprawiedliwy.
Całość spektaklu składa się z kilku tego rodzaju rozmów bohatera powieści z niewidzialnym rozmówcą. Jest to więc swoisty monodram. Ujrzeliśmy go na scenie Teatru STS, dzięki Zygmuntowi Hübnerowi. Ten artysta, kierownik Teatru im. Modrzejewskiej w Krakowie, który w całej pełni zasługuje na miano człowieka teatru - aktor, reżyser, inscenizator i adaptator w jednej osobie, przywiózł nam ten niezwykły spektakl na swoje występy gościnne.
Dokonał trudnego zadania, zarówno jako ten, co z obszernej powieści przyswoił najbardziej dramatyczne momenty, jak ten który je sugestywnie wygłaszał, nic nie tracąc ze znakomitego tekstu. Osiągnął to, co było celem tej artystycznej demonstracji, trzymał swą opowieścią widza przez cały wieczór w napięciu budząc w nim najbardziej różne nastroje: od dramatycznych do satyryczno-humorystycznych.

TRZY KREACJE (Jerzy Eljasiak)

Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, jakie korzyści społeczne wynikają z istnienia telewizji w Polsce, to na jednym z pierwszych miejsc umieściłbym trudne do przecenienia zasługi w dziele upowszechniania dobrego teatru i dobrego aktorstwa. Oczywiście, w teatralnych propozycjach TV zdarzają się niekiedy rzeczy miałkie i wątpliwe, trafia się aktorstwo niskiego lotu. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że tylko dzięki TV miliony ludzi w Polsce, żyjący często w miejscowościach do których dobry teatr zawodowy nigdy jeszcze nie dotarł i długo jeszcze nie dotrze, mają szanse obcowania z kunsztem aktorskim Świderskiego, Holoubka, Mrozowskiej, Łapickiego, Śląskiej, Łomnickiego i wielu innych, prezentowanych w wybornym na ogół repertuarze.
Znakomitych aktorów, świetne teatry, rewelacyjne spektakle mieliśmy zawsze. Tylko, że inny niż dziś, jakże skromny był krąg ich odbiorców. Wiemy, że Helena Modrzejewska była wielką aktorką - tylko ilu ludzi ją widziało? Mówi się o wspaniałych inscenizacjach Schillera z okresu międzywojennego - tylko kto poza mieszkańcami paru wielkich miast zna i pamięta je z autopsji, a nie tylko z ustnego czy pisemnego przekazu? Ilu ludzi widziało na scenie Jaracza czy Węgrzyna? (Na scenie, nie w kinie - bo przedwojenny polski film nigdy nie dał im pełni możliwości aktorskiej wypowiedzi).
Dziś, za sprawą paru milionów telewizorów, co najmniej co trzeci mieszkaniec naszego kraju może utrzymywać stały kontakt z tym, co najlepsze w naszym życiu teatralnym. Znajomość tego życia staje się nie mniejsza niż w przypadku bywalca na premierowych przedstawieniach w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy Łodzi.
I tej upowszechnieniowej, popularyzatorskiej roli TV nic nie jest w stanie zastąpić. Ani prasa, ani kino, ani radio, ani choćby najciekawiej napisane tomy wspomnień i rozpraw o teatrze i sztuce aktorskiej. Nic bowiem nie rekompensuje osobistego, intymnego obcowania z aktorem.
Choćby za pośrednictwem telewizyjnej kamery i szklanego ekranu.
Mieliśmy na tym ekranie w ciągu ostatnich tylko dni kilka wydarzeń, kilka kreacji, które wysoką ocenę społecznej i artystycznej funkcji TV jeszcze bardziej ugruntowują. Myślę tu m. in. o wielkiej roli Haliny Mikołajskiej w "Cudzoziemce" Marii Kuncewiczowej. To jedno z najcenniejszych dzieł naszej prozy psychologicznej międzywojennego dwudziestolecia w sposób bardzo trafny przysposobił dla potrzeb telewizyjnej sceny reż. Jan Kulczyński, zaś Halina Mikołajska dała piękny, sugestywny portret kobiety o bogatym wnętrzu i niełatwym życiorysie. Trudno sobie wyobrazić idealniejszą niż Mikołajska odtwórczynię postaci: bohaterki dokonującej u progu starości obrachunku z życiem. Był. to prawdziwy triumf aktorskiego doświadczenia, inteligencji i intuicji zarazem.
W parę dni później w pierwszej premierze sceny Sceny Monodram (jednej z licznych scen II programu TV) oglądaliśmy Zygmunta Hübnera w "Sądzie ostatecznym" czyli adaptacji Camusa w reż. ,,Upadku" Janusza Majewskiego. Ambicją tej sceny jest przedstawienie czołówki polskiego aktorstwa w repertuarze monodramatycznym. Plany są bardzo ambitne i urozmaicone. Inauguracyjny recital aktorski Zygmunta Hübnera jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Można oczywiście dyskutować czy koncepcja przyjęta przez twórców spektaklu (nie tyle utożsamiania się wykonawcy z bohaterem utworu, ile relacjonowania z dystansu) jest najtrafniejsza w stosunku do filozoficzno-refleksyjnego tekstu Alberta Camusa i wobec widza, ale jedno nie ulega wątpliwości: precyzja aktorskiej roboty Hübnera, niemal matematyczna konsekwencja, z jaką aktor realizował swoje zadania. Nieczęsto Zygmunta Hübnera oglądamy w TV jako wykonawcę, nieczęsto też pojawia się jego nazwisko w roli reżysera. Szkoda ()
(data publikacji nie jest ustalona)

KRAKOWSKI BESTSELLER W PŁOCKU (jes)

Z inicjatywy Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru wystąpi w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki w Płocku, w dniach 13, 14 i 5 lipca, Zygmunt Hübner w "Upadku" Camusa.
Przed 10 laty wszystkie książki Alberta Camusa, które ukazały się u nas były bestsellerami! Szczególnym powodzeniem cieszyły się "Dżuma" oraz, dwa eseje filozoficzne "Upadek" i "Obcy". Popularność Camusa zwiększył jeszcze fakt przyznania mu w 1957 roku Nagrody Nobla. Obecnie Camus stał się ponownie modny, ale tym razem na deskach scenicznych. Liczne teatry wystawiają nie tylko jego dramat ,,Caligula" lecz dokonują również adaptacji prozy Camus'a.
Teatr Stary w Krakowie zademonstrował na scenie kameralnej znakomicie zrobiony monodram "Upadek". Autorem scenariusza i wykonawcą jest Zygmunt Hübner, dyrektor i aktor krakowskiego teatru. Warto przypomnieć, że Z. Hübner znany jest również z wielu ról filmowych np. jako główny bohater dramatu współczesnego "Miejsce dla jednego", czy major Sucharski w "Westerplatte".
Tak więc płocczanie będą mieli okazję oglądać wybitne dzieło o zmaganiach wewnętrznych dzisiejszego człowieka. Zygmunt Hübner jest jednym z nielicznych aktorów, stosujących najbardziej współczesne środki wyrazu. Potrafił wyzbyć się archaicznej ekspresji i wszelkich teatralnych manier na rzecz intelektualnej analizy tekstu.
Radzimy pospieszyć się z nabyciem biletów (można je dostać w czytelni klubu), gdyż ze względu na upały ograniczono ilość miejsc. W dodatku Studium Nauczycielskie zakupiło juz całe przedstawienie poniedziałkowe i połowę miejsc w sobotę i niedzielę.
(data ukazania się artykułu nie jest znana)

HÜBNER Z CAMUSEM (A.G.)

Zygmunt Hübner przyjechał z Krakowa i wystąpił w sali STS z "UPADKIEM" Camusa. Trudno o lepszy wybór dla monodramu, dla teatru jednego aktora. "Upadek" napisany w formie monologu nadaje się bez większych adaptacji do wypowiedzenia na scenie. Te wygnania b. adwokata są mistrzowsko skonstruowaną opowieścią o człowieku, jego zakłamaniu, grze pozorów, efekciarstwie a także o głębokim poczuciu winy nie tylko za czyny spełnione, ale także za bierność i obojętność. Wysoki ideał etyczny Camusa każe każdemu człowiekowi nosić brzemię, współodpowiedzialności za to, co się dzieje wokół niego.
Hübner snuje ten monolog filozoficzny z opanowaniem i spokojem. Niemal oschle - podkreślając sugestywnie przede i wszystkim bogatą zawartość myślową utworu i tuszując uczuciowość. Godzinny spektakl przez cały czas trzyma słuchacza w napięciu. Warto też zwrócić uwagę na swobodę i płynność w podawaniu ogromnego tekstu, znakomicie opanowanego pamięciowo i aktorsko. W ten sposób Hübner zbliżył nam przez teatr jedno z najcenniejszych dzieł literatury współczesnej za co należy mu się duże uznanie.
(data ukazania się artykułu nie jest znana)

SĄD OSTATECZNY (jas)

Spektakle przygotowane w ramach Sceny Monodram, emitowane będą w II programie. Jako pierwszą pozycję zobaczymy "Upadek" Alberta Camusa w adaptacji i reżyserii Janusza Majewskiego, w wykonaniu Zygmunta Hübnera.
Albert Camus, znakomity pisarz francuski, urodził się w roku 1913 w Algierze. Początkowo pracował jako aktor, potem jako dziennikarz w prasie algierskiej. W roku 1940 przybył do Francji, gdzie dwa lata później ukazała się jego pierwsza książka - "Obcy", przetłumaczona również na język polski. Znana jest u nas ekranizacja tej książki dokonana przez Luchino Viscontiego, z Marcello Mastroiannim w roli głównej. Podczas niemieckiej okupacji we Francji Camus nawiązuje współpracę z Ruchem Oporu, jest długoletnim redaktorem pisma "Combat", w którym współpracuje z najwybitniejszymi przedstawicielami postępowej inteligencji francuskiej.
W roku 1947 ukazuje się najsłynniejsza powieść Camusa - "Dżuma", a w dziewięć lat później jego ostatnie dzieło literackie - "Upadek". Te dwie książki zostały przedstawione do Nagrody Nobla, którą przyznano pisarzowi w roku 1957.
Camus jest także autorem licznych esejów filozoficznych i kilku sztuk teatralnych, z których "Kaligula" znalazł drogę na polskie sceny.
"Upadek" jest wielkim monologiem człowieka, który odsunął się od świata, by zastanowić się nad własnym życiem. Niegdyś sam był wielkim adwokatem, ozdobą paryskiej palestry. Dzisiaj Dzisiaj w jednej z amsterdamskich marynarskich knajp odbywa wobec przypadkowych słuchaczy przedziwną spowiedź.
Sędzia - pokutnik, prawny doradca amsterdamskich sutenerów i prostytutek w Cafe Mexico, opowiada co skłoniło go do tak drastycznej zmiany trybu swego życia. Niegdyś zadowolony z siebie, uosabiający pełnię mieszczańskiego szczęścia adwokat, bezinteresowny obrońca biednych, uświadomił sobie pewnego dnia obłudę dotychczasowego życia. Dobroć i sprawiedliwość, której był rzecznikiem, to tylko przedstawienie maskujące prawdziwy stan rzeczy - obojętność i bezduszność. Kryzys świadomości sprawia, że bohater zaczyna wierzyć w swą winę wobec całego świata. Lecz odkrywa, że nie wystarczy oskarżyć się, by się uniewinnić. Ten sędzia pokutnik każdemu z samotnych pijaków amsterdamskiej knajpy ukazuje obraz, w którym ten może rozpoznać samego siebie, Gdyż wszyscy ludzie są winni. Bez odwołania, bez nadziei.
(data publikacji nie jest ustalona)